Recenzja filmu

Odrobina nieba (2011)
Nicole Kassell
Kate Hudson
Gael García Bernal

Żyć, nie umierać

Do pewnego momentu film Kassell ogląda się naprawdę nieźle. Jest zabawny, przyzwoicie zagrany i nie uskutecznia na widzu emocjonalnego szantażu.
W Hollywood zapanowała chyba moda na pogodne filmy o umieraniu. Z nominowanego do Złotego Globu "50/50" wynikało, że nowotwór niesie ze sobą więcej dobrego niż złego (prawdziwą miłość, poprawę relacji z najbliższą rodziną i przyjaciółmi, większą pewność siebie etc.). Teraz w "Odrobinie nieba" obłożnie chora Kate Hudson odkrywa, co jest w życiu najważniejsze. Aż chciałoby się zakrzyknąć: to może jeszcze jakaś groźna infekcja dla mnie!

Komediodramat Nicole Kassell reklamowany jest jako Najbardziej wzruszająca historia miłosna od czasów "Love Story". Z grubej rury to strzał. "Odrobina nieba" więcej ma bowiem wspólnego z naszymi komediami romantycznymi niż wyciskaczami łez. Ekranowy świat zaludniają atrakcyjni, zadowoleni single oraz młode małżeństwa, którym prócz częstszego seksu nie brakuje niczego. Tutaj praca jest łatwa, miła i dobrze płatna, a meteorologowie codziennie zapowiadają słoneczną pogodę. Bohaterka Hudson, Marley, to kobieta wyzwolona – jeśli ma ochotę na odrobinę nieba w ramionach jednego ze swych kochanków, zaprasza go do siebie na wieczorną schadzkę. Biada mu jednak, jeśli zacznie coś przebąkiwać o stabilizacji. Jedynym mężczyzną, którego Marley toleruje na stałe w swoim mieszkaniu, jest słodziutki buldog Stanley.

Wydawałoby się, że wraz z miażdżącą diagnozą lekarską tonacja filmu gwałtownie się zmieni. Pudło! Niby czasem ktoś się na kogoś wydrze, a kto inny uroni łzę, ale z ekranu nie wyparowuje pozytywna atmosfera. Dzieje się tak za sprawą Marley, która, zamiast kłaść się na katafalku,  czerpie z życia pełnymi garściami (na wypadek, gdyby nie udało przezwyciężyć się choróbska). Nieznane dotąd barwy szczęścia pomaga jej odkryć sympatyczny i przystojny pan doktor (Gael Garcia Bernal). Facet nie ma za grosz talentu do opowiadania dowcipów, ale świetnie żongluje i najprawdopodobniej jest hojnie obdarzony przez naturę. Czy Marley zrobi dla niego wyjątek i pierwszy raz zaangażuje się w związek?

Do pewnego momentu film Kassell ogląda się naprawdę nieźle. Jest zabawny, przyzwoicie zagrany i nie uskutecznia na widzu emocjonalnego szantażu. Kiedy jednak twórcy podążają w eschatologiczne rejony, a z ekranu zaczynają się sączyć tak zwane mądrości życiowe, ma się ochotę schować w trumnie. Bez bicia przyznaję, że wolę, gdy "Odrobina nieba" skupia się na "przyziemnych" sprawach. Na przykład, na niełatwych relacjach Marley z wiecznie zajętym ojcem biznesmenem i władczą matką (świetna Kathy Bates). Sceny z tą drugą są najlepsze w całym filmie.

"Odrobina nieba" wchodzi do kin w Walentynki, w związku z czym wiadomo, do jakiego "targetu" jest skierowana. Na film wybiorą się głównie pary, które podczas oglądania będą się śmiać, płakać i tulić. Udanego seansu!
1 10
Moja ocena:
5
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Marley Corbett to odnosząca sukcesy w branży reklamowej singielka, pnąca się w szybkim tempie po... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones